Logo Zephyrnet

Czas porzucić pomysł zakłóceń w Edtech. Ale co będzie dalej? – Wiadomości EdSurge

Data:

COVID-19 był wielkim momentem w branży edtech i narzędzi cyfrowych uczył się dalej w przypadku wielu rodzin i szkół one również osłabły. Poszło wiele zakupów edtech nieużywana, luki kapitałowe poszerzony, a byli to nauczyciele i uczniowie wypalony. W połączeniu z otrzeźwiające raporty na ciągłym braku sił dowód na edtechnic dziwnego, że koncepcja wykorzystania technologii do „naprawy zepsutych szkół” wypadła z większości prezentacji startupów i edukacyjnych wykładów TED. Wygląda jednak na to, że rozliczenie zostało skrócone.

Przyniosło pojawienie się generatywnej sztucznej inteligencji termin „zakłócenie” z powrotem do nagłówki a wraz z nim pogląd, że edukacja utknęła w przeszłości i potrzebuje technologii, aby przeciągnąć ją w przyszłość. Ci z nas, którzy pracują w branży edtech od jakiegoś czasu, mają wrażenie, że utknęli w pętli. Choć narzędzia, strategie marketingowe i przekaz mogą się zmienić, filozofia leżąca u podstaw idei przełomowych innowacji pozostaje niezmienna.

Czym więc jest ta filozofia? Powiedziałbym, że tak technocentryzm, koncepcję wprowadzoną przez Seymoura Paperta, znanego matematyka, teoretyka uczenia się i pioniera technologii edukacyjnych. Uczeni George Veletsianos i Rolin Moe definiują go jako połączenie determinizmu technologicznego, poglądu, że „technologia kształtuje powstające społeczeństwo” i rozwiązania technologicznego, poglądu, że „technologia rozwiąże problemy społeczne”. Ten sposób myślenia o technologii był podstawą wielu ofert kierowanych do szkół przez dostawców technologii edukacyjnych i, moim zdaniem, ma on ogromny wpływ na sposób, w jaki większość z nas myśli o technologii edukacyjnej.

Musimy przestać traktować edukację jak chorobę, a Edtech jak lekarstwo

Aby to zilustrować, posłużę się analogią. W tych technocentrycznych ramach edukacja jest chora, a edtech jest jak lekarstwo. Przedsiębiorcy i programiści starają się stworzyć możliwie najlepszy lek do leczenia studentów, podczas gdy administratorzy i badacze (w tym ja) czuwają, testując i zatwierdzając metody leczenia. Studenci biorą lekarstwo, ich ciała reagują i, miejmy nadzieję, nastąpi pozytywna zmiana. Jest to pogląd tak powszechny, że rozpowszechnia się jako zdrowy rozsądek. Nawet nasza pedagogika modeluje takie myślenie. Weźmy na przykład koncepcję uczenia się wspomaganego technologią, która postrzega narzędzia cyfrowe jako klucz do przyspieszenia uczenia się: wystarczy zintegrować konkretną technologię i gotowe, wznosząc się w górę taksonomii Blooma.

Papierowe zdiagnozował ten problem w 1987 roku. W odpowiedzi na badania, które wykazały, że Logo, język programowania dla dzieci, nie pomaga w nauce, Papert napisał:

Ta [technocentryczna] tendencja objawia się w pytaniach typu „Jaki jest wpływ komputera na rozwój poznawczy?” lub „czy LOGO działa?” Oczywiście takich pytań można niewinnie używać jako skrótu dla bardziej złożonych twierdzeń, zatem diagnozę technocentryzmu należy potwierdzić poprzez dokładne zbadanie argumentów, w których są one zawarte. Jednakże takie zwroty często zdradzają tendencję do myślenia o „komputerach” i „LOGO” jako o środkach działających bezpośrednio na myślenie i uczenie się; zdradzają tendencję do spychania tak naprawdę najważniejszych elementów sytuacji edukacyjnych – ludzi i kultur – do drugorzędnej, ułatwiającej roli.

To nie musi tak być. Istnieje inny sposób myślenia o uczeniu się: taki, który wykorzystuje technologię, ale nie postrzega jej jako kluczowego czynnika zmiany lub źródła uczenia się. Według Paperta: „Treścią rozwoju człowieka jest zawsze kultura, a nie izolowana technologia”. To jest to, co niektórzy mogą nazwać systemowy spojrzenie na technologię, w której uczenie się jest wyłaniającą się — i nieco nieprzewidywalną — właściwością interakcji między ludźmi a narzędziami w środowisku. Lubię myśleć o tym systemie jako o ekologii. W przeciwieństwie do technocentryzmu, perspektywa ekologiczna postrzega technologię nie jako lekarstwo, ale raczej jako glebę, powietrze czy wodę. Oznacza to odejście od myślenia o technologii jako niezależnym czynniku wpływającym na proces uczenia się na rzecz postrzegania jej jako bardziej dynamicznej siły. Oznacza to rozważenie, w jaki sposób technologia wpływa na uczniów i nauczycieli oraz w jaki sposób uczniowie i nauczyciele kształtują możliwości uczenia się, jakie zapewnia technologia.

Dlaczego badania Edtech powinny odejść od technocentrycznego spojrzenia na naukę

Te ekologiczne wymiary uczenia się są powodem, dla którego trudno jest wykazać coś więcej niż małe lub umiarkowane pozytywne skutki produktów lub interwencji edtech. W ciągu ostatniej dekady tak było udokumentowane by kilka metaanalizy obejmujące bardziej nowoczesną erę edtech, której początki sięgają lat 1960. XX wieku. Nawet jeśli spojrzymy dalej na początek XX wieku, jak to zrobił profesor i autor Larry Cuban w swojej książce „Teachers and Machines: The Classroom Use of Technology From 1920”, te same problemy pozostają.

Podczas uczenia się dzieje się tak wiele, że chociaż możemy połączyć je z narzędziem i zgromadzić dowody skuteczności, kontekst ma znaczenie. Na proces uczenia się i jego rezultaty wpływa wiele sił — pora dnia, to, czy uczeń jadł, czy nie, jak się czuje fizycznie i emocjonalnie, czy ma urządzenie w kieszeni i jakie szkolenie wykonuje. mieli nauczyciele. Potencjał technologii jest znacząco dotknięte przez ludzi, którzy go używają i ich kontekst.

Papert, kierując się nastawieniem ekologicznym, zaobserwował, że uczenie się jest w dużym stopniu sytuacyjne i kontekstowe. Postrzegał środowiska uczenia się „jako sieć wzajemnie wspierających się, oddziałujących na siebie procesów”. Ta złożona sieć interakcji utrudnia wyizolowanie i udowodnienie bezpośredniego wpływu technologii na uczenie się, tak jak ma to miejsce w badaniach skuteczności.

Nie oznacza to jednak, że należy zaprzestać tego rodzaju badań. Zamiast tego musimy być znacznie bardziej czujni, jeśli chodzi o otwieranie otworu w naszych badaniach i krytyczne myślenie o naszych własnych założeniach i metodach. Powinniśmy w dalszym ciągu prowadzić rygorystyczne badania kliniczne, ale musimy się też na nich opierać projekt oparty na dowodach, Takie jak modele logiczne, jak również badania formatywne, takie jak studia użyteczności i wykonalności. Co najważniejsze, musimy wypracować nowe metody badawcze, które będą zgodne z ekologicznym, a nie technocentrycznym sposobem myślenia o uczeniu się i technologii. Jeśli każda klasa ma swoją własną ekologię, a edukacja edukacyjna bardziej przypomina glebę lub wodę, potrzebujemy modelu bardziej podobnego do badania wpływu uczenia się za pomocą technologii na środowisko.

Co mogą zrobić programiści i szkoły Edtech

Od lat podejmuje się wysiłki, aby skierować nas w tym kierunku, na przykład badania klimatyczne; inicjatywy promujące cyfrowy dobrostan, ludzkie doświadczenie i cyfrowy rozwój; badania czynników kontekstowych, które mają na to wpływ skuteczność edtechu; i dzwoni do przesunięcie od zaawansowanych technologicznie do nauka oparta na technologii. Mimo to jest miejsce na znacznie więcej, zwłaszcza na podejścia oparte na teorii pierwszego planu (tj żałośnie niedostatecznie wykorzystywane w badaniach edukacyjnych).

Oprócz badań musimy ponownie przemyśleć rozwój technologii edukacyjnych oraz sposób, w jaki możemy zachęcać i wspierać tworzenie narzędzi, które kształtują pozytywną, prospołeczną kulturę w klasie, niezależnie od treści. Twórcy Edtech mogą zacząć od zaangażowania nauczycieli w proces projektowania i włączenia radykalnych pomysłów, takich jak przytulna aranżacja, lub tworzenie narzędzi, które zarówno dają ludziom sprawczość, jak i budują więzi społeczne, oraz cyfrowy dewzrost, co oznacza badanie, w jaki sposób możemy ograniczyć technologię i jej cele i skierować się w stronę zrównoważonego rozwoju. Uczenie się reagujące kulturowo i uniwersalny projekt uczenia się mogą jedynie pomóc w tych dążeniach. Możemy także poszerzyć nasze portfolio dowodów, aby uwzględnić cele i wyniki tych podejść, które wpłynęłyby na ton, ton i rytm zajęć w takim samym stopniu, jak na nauczycieli akademickich. Jeśli jednak naprawdę chcemy uciec z bagna, muszą to zrobić firmy venture capital i inni fundatorzy ponownie zweryfikować swoje oczekiwania inwestycyjne i środki oddziaływania.

Co ważne, musimy zapewnić szkołom zasoby, z których mogą korzystać, aby mieć pewność, że technologie wspierają cele, jakie stawiają sobie w zakresie kultury zajęć, a nie tylko wyniki w nauce. Wymaga to nowych ram weryfikacji, wyboru i oceny technologii – bardziej dostosowanych do tego, jak technologia zmienia atmosferę w klasie i jak poszczególne sale zmieniają możliwości narzędzia. Zasadniczo musimy pomóc szkołom myśleć o tworzeniu zrównoważonych ekologii w klasach, w których technologia służy celom nauczycieli i uczniów oraz wspiera ich sprawczość i kreatywność.

Wierzę, że wszystkie te podejścia pomogą rozwiać mgłę technocentryzmu, który odwraca naszą uwagę od prawdziwego źródła nauki i innowacji: nie technologii, ale kwitnącej kultury nauczania. Nie chodzi o całkowite porzucenie technologii czy poszukiwanie idealnego narzędzia. Chodzi o lepsze zrozumienie alchemii znaczącego uczenia się za pomocą technologii.

spot_img

Najnowsza inteligencja

Kawiarnia

Kawiarnia

spot_img